Szukaj na tym blogu

środa, 24 września 2014

Lucy

Po czym rozpoznać androida?
Android porusza się sztywno, a jego twarz nie wyraża emocji, głowę trzyma lekko przechyloną na jedno ramię, jakby nasłuchiwał jakichś głosów z bardzo daleka i przygląda się światu wzrokiem z lekka nieprzytomnym. Ten nieprzytomny wzrok ma obrazować, że oto w mózgu androida trwają skomplikowane analizy i obliczenia, więc światu zewnętrznemu może poświęcić jedynie niewielki ułamek swej uwagi. Mimo to na zagrożenie reaguje błyskawicznie (wciąż nie zmieniając wyrazu twarzy). Mówi głosem suchym i pozbawionym intonacji, krótkimi, treściwymi zdaniami, cały czas wpatrując się w punkt gdzieś ponad głową rozmówcy. Posługuje się czystą logiką, a emocje są mu obce.
Androidem był na przykład komandor Data. Oraz Lucy.
Nie, wróć, coś mi się pochrzaniło. Lucy nie jest androidem. Jest zwykłą dziewczyną (Scarlett Johansson), która znalazłszy się w niewłaściwym miejscu i czasie, wplątuje się w aferę z przemytem nowego, nieznanego narkotyku. Kiedy przez przypadek potężna dawka narkotyku dostaje się do jej organizmu, zaczynają się dziać dziwne rzeczy.
Film oparty jest na popularnym micie, według którego człowiek wykorzystuje tylko 10% możliwości swojego mózgu, a gdyby wykorzystywał 100% to ho, ho - nic nie byłoby dlań niemożliwe. Narkotyk poszerza świadomość Lucy, sprawiając, że jej mózg zaczyna w szybkim tempie dążyć do setki. Efektem jest, że dziewczyna dostaje cuzamen do kupy w jednym pakiecie wszystkie moce superbohaterskie, o jakich świat słyszał. Kontroluje własny metabolizm i cudze ciała, czyta w myślach, widzi fale elektromagnetyczne, rozumie wszystkie języki i... a dopiszcie sobie, cokolwiek tylko chcecie, Lucy z pewnością to potrafi. Aczkolwiek przyznam, że też poczułam się zdeczka superbohatersko, gdy Lucy wyjaśniła, że czuje powietrze oraz grawitację. Mnie też się zdarza!
Film jest... no cóż, zabawny. Niestety, niezamierzenie, gdyż to nie jest żadna ekranizacja Marvela, to powstało całkiem serio. Scarlett Johansson gra dwiema minami - na początku jest przerażona i zapłakana, potem przybiera maskę androida i tak już zostaje do końca. Mamy Strasznie Wredną Mafię, która ściga ją po całym świecie i robi potężną rozpierduchę, gdziekolwiek się znajdzie. Mamy Naukowca, Który Wyjaśnia (Morgan Freeman) oraz Przystojnego Policjanta (ok, akurat ten jest raczej fascynującym brzydalem). Mamy pościgi, wybuchy, strzelaniny, tryskającą krew oraz mnóstwo naukawej paplaniny, usiłującej wyjaśnić, o co w tym wszystkim chodzi. Jak również mamy urocze nawiązania do dzieł kultury i popkultury, od Kaplicy Sykstyńskiej po Matrix (serio, zwłaszcza Kaplicę Sykstyńską warto zobaczyć ;) ). I w tym wszystkim mamy boską Lucy, która z kamienną twarzą dąży do celu. Po trupach, a jakże.
Swoją drogą, zastanawia mnie jedno - dlaczego bohaterka, która dostała doładowanie intelektualnymi supermocami, zaczyna od tej chwili posługiwać się wyłącznie pięścią* i pistoletem? Oraz dlaczego również ją wtłoczono w ten schemat, że rozwinięty intelekt  = zanik emocji. Tak jakby za uczucia odpowiadał jakiś inny organ, a nie mózg (no tak, no przecież serce, hehe).
W każdym razie komandor Data był o wiele bardziej ludzki od Lucy.

*pięścią metaforycznie, w charakterze pięści występuje również na przykład moc kontroli nad cudzymi ciałami.


"Lucy" w Filmwebie