Szukaj na tym blogu

czwartek, 20 marca 2008

Indiana Jones i Skarb Chaldejczyków odc.5

Kolumna kilku rozklekotanych ciężarówek sunęła wolno wąską drogą wśród spalonych słońcem skał, z rzadka porośniętych kępami ciernistych krzewów. Mimo jesiennej pory nadal panował upał. W wąwozie, gdzie prawie nie było ruchu powietrza, atmosfera była duszna i senna.
Indiana Jones prowadził pierwszą ciężarówkę. Siedząca obok niego Kate odchyliła się do tyłu i zamknęła oczy, jakby spała. Wiedział jednak, że tak nie jest, że jej umysł zajęty jest planowaniem dalszych etapów ekspedycji. Nie chciało im się rozmawiać, upał odbierał obojgu energię i wolę.
Z samego rana, zanim wyruszyli, próbował delikatnie wypytać Kate, czy poprzedniego wieczoru nie zauważyła czegoś podejrzanego. Wyglądało jednak na to, że nie, że ani w jej pokoju, ani u nikogo innego nie pojawili się nieproszeni goście. A może po prostu lepiej się maskowali.
Indiana, mrużąc oczy, wpatrywał się w drogę. Po szyi spływały mu łaskoczące strużki potu. Marzył o tym, żeby napić się zimnej wody, wiedział jednak, że to pomoże tylko na krótko. Zmierzali w stronę Morza Martwego. Ich celem była Abu-daar, niewielka wioska na jego południowo – wschodnim brzegu, gdzie mieli już przygotowane kwatery. Nieco na zachód od wioski znajdował się teren, gdzie planowali po raz pierwszy wbić w ziemię łopaty. Na miejscu mieli również zapewnioną pomoc w postaci niejakiego Abdula, jednego z licznych krewnych – i – znajomych Sallaha, kairskiego przyjaciela Indiany. Od kilku dni zajmował się on werbowaniem miejscowych kopaczy – nie było to trudne, na tych ubogich terenach każdy dodatkowy zarobek był dla mieszkańców błogosławieństwem.
Droga wiła się przy skalnej ścianie, z lekka opadając. Nagrzane powietrze drgało tuż nad ziemią, dlatego też Indiana w pierwszej chwili uznał ciemny kształt, jaki pojawił się przed nimi na ścieżce za złudzenie optyczne. W następnej chwili stwierdził, że to nie złudzenie, lecz średnich rozmiarów osioł, który stanął sobie na środku drogi i z tępą miną przyglądał się zbliżającym się pojazdom. Indiana nacisnął jednocześnie klakson i hamulec.
Klakson zadziałał. Hamulec nie.
Indiana z przerażeniem stwierdził, że pedał nie daje żadnego oporu, a samochód zaczyna przyspieszać. Szarpnął za ręczny. Rozległ się krótki zgrzyt i dźwigienka została mu w ręku. Ponownie zatrąbił, chcąc przepłoszyć uparte zwierzę. Osioł zastrzygł uchem i spojrzał z niejakim zainteresowaniem na wielkie, hałaśliwe, zbliżające się ku niemu pudło.
- O mój Boże! – wyszeptała Kate.
- Trzymaj się! – warknął Jones. Całą uwagę skupił na drodze. Jeśli maksymalnie przyciśnie się do ściany, może uda mu się wyminąć...
Osioł uznał, że towarzystwo mu nie odpowiada, odwrócił się i niespiesznie zniknął w wąskiej szczelinie pomiędzy skałami.
Kłopoty jednak dopiero się zaczęły. Na spadku samochód nabierał prędkości, hamulec wciąż nie działał, a kręta droga biegła pomiędzy skalną ścianą a przepaścią. Ciężarówka podskakiwała i trzęsła się na wybojach. Indiana zagryzł wargi, pole widzenia zawęziło mu się do fragmentu drogi przed sobą. Słyszał jak przez mgłę czyjś krzyk – kto to krzyczał, Kate? Nie mógł odwrócić głowy. Zdawało mu się, że kierownica przyrosła mu do rąk, stając się jakby przedłużeniem jego ciała, jego układu nerwowego. Ściął kolejny zakręt, burta ciężarówki zazgrzytała o skałę. Na następnym koło zawisło przez moment w powietrzu, wydawało się, że nic ich już nie uratuje przed runięciem w przepaść. Rozpaczliwie szarpnął kierownicą, z powrotem wylądowali na drodze. Jak długo jeszcze da radę?
Kate coś wołała. Bardzo ostry zakręt... skały... docierały do niego oderwane słowa. Zarzuciło ich na kępę krzaków, przez opuszczoną szybę w drzwiach ciernie sięgnęły ramienia Indiany.
Krzaki! To mógł być jakiś pomysł. Rzucił szybko okiem na bok. Na przestrzeni kilkuset jardów teren jakby nieco się wypłaszczał. Zamiast prostopadłej przepaści mieli po lewej już tylko zbocze wzgórza, usiane luźnymi kamieniami i porośnięte cierniem.
- Trzymaj się! – rzucił ponownie do Kate i skręcił. Ciężarówka zaczęła się staczać. Starał się wycelować w najbliższy krzew. Przedarli się przez niego jak burza, lecz samochód trochę zwolnił. Na następnym wyhamował bardziej. Dwa krzaki dalej wreszcie się zatrzymał.
Indiana z wolna oderwał zesztywniałe dłonie od kierownicy. Koszulę miał mokrą od potu. Kate była biała jak papier, ciężko oddychała. Sięgnęła po klamkę, chcąc wysiąść.
- Jeszcze nie – powstrzymał ją Indiana. Poczekali, aż stoczą się wszystkie luźne kamienie, które poruszyła ciężarówka.
- Co to, do cholery, było? – zapytała Kate, głosem jeszcze nieco zdławionym. – Jak to się mogło stać?
Wzruszył ramionami. Miał pewną teorię, ale wolał się z nią nie wyrywać.
- Uratowałeś nas – dziewczyna odwróciła się do niego, jej oczy płonęły. – Myślałam, że to już koniec, że... – zaniosła się histerycznym szlochem.
Indiana znał dwa sposoby na uspokojenie histeryzującej kobiety. Pierwszy był szybszy, drugi przyjemniejszy. Przyciągnął do siebie Kate i mocno pocałował. Przez chwilę się opierała, po czym poddała się pocałunkowi, jakby szukając zapomnienia o przeżytym przed chwilą strachu.
Z góry dobiegły ich okrzyki. Przerażona reszta ekipy usiłowała sprawdzić, czy jeszcze żyją. Kate powoli wysunęła się z ramion Jonesa.
- Billy Escott usłyszy ode mnie parę słów – na jej twarz powoli wracały normalne kolory. – Miał wynająć porządny sprzęt, a nie jakieś przedpotopowe gruchoty!
Zastanawiał się przez chwilę, czy podzielić się z nią swymi podejrzeniami, ale uznał, że lepiej nie. Na razie niech wina spadnie na Billy’ego i fatalny stan wynajętych ciężarówek. Może to zresztą faktycznie przypadek...

Reszta dnia upłynęła im na przepakowywaniu sprzętu na pozostałe samochody i sporach, czy zostawić zepsutą ciężarówkę na łaskę losu, czy też raczej wziąć ją na hol, dowlec do najbliższego miasteczka i poszukać jakiegoś warsztatu. Zwyciężyła w końcu ta druga opcja i kolumna ostrożnie ruszyła w dalszą drogę.
Kate ani słowem nie skomentowała incydentu w kabinie.

4 komentarze:

Anonimowy pisze...

Skóra mi ciut ścierpła. Wiem, że nie uśmierca się głównych bohaterów przed zakończeniem powieści ale opis zdarzenia jest dobry. Pisz dalej:-)
To ja wymusiłam zamieszczenie odcinka :-) ale jakoś nie umiem się tu wlogować, ot, lejek komputerowy, więc chwalę anonimowo.

Kasitza pisze...

No no, po poprawkach scena zdecydowanie nabrała mocy :)
Pozdrawiam, Korektorka.

Anonimowy pisze...

Dobrze się zapowiada, prawie jak u Hitchcocka - najpierw trup, a później akcja sie rozwija. A poważnie: bardzo mi sie podoba, będę czekać na nastepne odcinki.

Zojka pisze...

Naprawdę jest świetnie. Opis akcji doskonały, w każdym calu. Kreacja postaci Indiany - bardzo dobra, spełnia moje oczekiwania.