365 dni
Blanka Lipińska
Wydawnictwo: Edipresse Książki
Jest taki mem: "Gdyby Christian Grey mieszkał w przyczepie
kempingowej, mielibyśmy nie romans, a odcinek Zabójczych umysłów".
Dokładnie tak samo jest z tą książką. Jestem pewna, że gdyby
zwykły Seba z osiedla zachowywał się tak jak bohater tej powieści,
autorka nie miałaby żadnych problemów z rozpoznaniem tego jako
przemocy, a bohaterka już dzwoniłaby na policję. No ale
superprzystojnemu multimilionerowi, który zabiera swoją wybrankę
na zakupy do najdroższych butików, najwyraźniej wolno więcej.
Nawiązuję do Greya nieprzypadkowo: książka lansowana jest jako
„polski Grey”, takie określenie pojawia się w tytule wywiadu z
autorką, który pojawił się na gazeta.pl. Autorka zachwala książkę jako opowieść o gorącym, ostrym i zakazanym seksie, o jakim skrycie marzy wiele kobiet, bojąc się przyznać. Jakie więc jest to
nowe objawienie literatury erotycznej?
Na początku poznajemy niejakiego Massima Torricellego, głowę
sycylijskiej rodziny mafijnej, młodego, przystojnego i obłędnie
bogatego. Kilka lat wcześniej Massimo został ciężko postrzelony
przez konkurencję i gdy leżał w śpiączce, miał wizję pięknej,
nieznajomej kobiety. Od tej pory ma na jej punkcie obsesję, każe
malować jej portrety według swoich wskazówek, poszukuje po całym
świecie i w myślach nazywa swoją Panią. Oczywiście w żaden
sposób nie przeszkadza mu to w braniu sobie innych kobiet, co to, to
nie.
Książka zaczyna się od obrzydliwego opisu gwałtu oralnego na
stewardessie w prywatnym samolocie Massima. Dla formalności, on niby
ją pyta ("zerżnę cię w usta, chcesz?"), ona odpowiada
"tak", co zdaniem autorki już świadczy o tym, że nie
było gwałtu (co więcej, autorka w wywiadzie twierdzi, że „między
wierszami ukryła pewne sugestie świadczące, że ona tego chce”).
Jasssne, spróbowałaby odpowiedzieć "nie" sama przeciwko
silniejszemu od niej mężczyźnie (w dodatku w towarzystwie
ochroniarzy), który przed chwilą ją dusił oraz, last but not
least, jest jej pracodawcą i ma nad nią władzę. Wyjaśnienia, że
ona "prowokuje głównego bohatera, by zachował się tak, a nie
inaczej" są po prostu obrzydliwe. (Dla jasności: scenę
oglądamy z punktu widzenia Massima, więc wszelkie "uśmiechała
się zalotnie" są najpewniej jedynie jego wyobrażeniami;
otwartym tekstem natomiast dostajemy informacje o przerażeniu
dziewczyny i brutalnym zachowaniu Massima).
Jak nietrudno się domyślić, kobieta ze snów Massima rzeczywiście
istnieje – to Polka, Laura Biel, która akurat wraz ze swym
chłopakiem Martinem oraz dwójką przyjaciół przylatuje na wakacje
na Sycylię. Massimo widzi ją na lotnisku, rozpoznaje jako swoją
Panią i dostaje małpiego rozumu, nakazując ochroniarzom
natychmiast dowiedzieć się o niej wszystkiego, co możliwe.
No cóż, nasz bohater spotyka kobietę ze swych snów, o której
marzył od lat i w jaki sposób próbuje ją zdobyć? Porywa i więzi,
dając ultimatum: albo będziesz mi posłuszna, albo twoją rodzinę
w Polsce spotka krzywda. Najwyższy poziom romantyzmu, nieprawdaż?
Manipulując, doprowadza też do jej zerwania z aktualnym chłopakiem,
ale ojtam, chrzanić chłopaka, i tak nie był dobry w łóżku!
(Nawiasem mówiąc, intryga prowadząca do zerwania Laury z
chłopakiem jest jedynym momentem w tej książce, przy którym
obśmiałam się jak norka. Nie ze względu na jego rzeczywistą
zabawność, ale na to, jak bardzo był opkowy).
Następnie nasz mafiozo zawiera układ, o którym mowa w tytule:
przez rok Laura będzie z nim, przez ten czas niech spróbuje go
pokochać, a jeśli się nie uda, rozstaną się w zgodzie. („To
nie jest propozycja, tylko informacja, ja nie daję ci wyboru, tylko
mówię, jak będzie.”) Owszem, przez ten rok praktycznie będzie
uwięziona, ale co tam, przecież klatka jest złota i wypchana po
sufit najdroższymi kreacjami, perfumami i biżuterią, więc o co
chodzi?
(Spoiler: tak, oczywiście że ona się w nim zakochuje, jakże
mogłoby być inaczej?)
Oczywiście, obiecuje jej, że przez ten czas nie zrobi nic wbrew jej
woli (psst, uwięzienie najwyraźniej się nie liczy). „Nie dotknę
cię, nie zrobię niczego, czego nie będziesz chciała, nie zmuszę
cię do niczego, nie zgwałcę cię, jeśli się tego boisz...”.
No to zobaczmy, jak wypełnia swoją obietnicę. Otóż, wyłącznie
przez dwa dni od czasu jej złożenia:
- nieustannie próbuje jej dotykać (khę, „nie dotknę cię”),
- szarpie ją i przytrzymuje za ręce,
- kładzie się na niej i przygniata swoim ciężarem,
- całuje i obmacuje nie pytając o zgodę, a nawet wbrew wyraźnemu
sprzeciwowi,
- nieustannie napomyka, żeby go nie prowokowała, bo się nie
powstrzyma,
- włazi do jej sypialni, kiedy ona śpi i kładzie się obok niej,
obejmując ręką,
- wchodzi do łazienki, kiedy ona bierze prysznic, pakuje się pod
ten prysznic i dotyka jej swoim wzwiedzionym członkiem,
- bez przerwy rzuca suche jak wióry w nieczynnym tartaku teksty w
stylu "musisz być mi posłuszna, nie toleruję
nieposłuszeństwa" oraz "ja cię nie pytam, tylko
informuję".
(Wskazuję na dwa dni nie dlatego, że później było lepiej, tylko
by pokazać, jak bardzo poważał sobie tę obietnicę).
Lećmy dalej. Massimo zabiera Laurę w podróż. Laura boi się latać
samolotem; w większych daje sobie jakoś radę, ale w małych
czarterowych panikuje. Lecą prywatnym samolotem Massima, który jest
jeszcze mniejszy, więc ona wpada w regularną panikę z wrzaskiem,
szarpaniem się i omdleniem na końcu (dodatkowe info: Laura jest
chora na serce, koleś o tym wie). Jak reaguje on? Hurr durrr, jesteś
nieposłuszna, nie toleruję nieposłuszeństwa, muszę cię ukarać!
Generalnie, podczas tej jednej podróży trzykrotnie ją wiąże i
dobiera się do niej na różne sposoby, ale ponieważ nie było
penetracji, to nie było gwałtu, co nie? (dla jasności: wiąże nie
w ramach erotycznej zabawy, ale żeby ją unieruchomić i
uniemożliwić ucieczkę). No ale oczywiście wszystko jest w
porządku, bo jest taki przystojny, seksowny, a pani jest napalona na
niego jak kotka w rui. Aha, jeszcze grozi jej, poddusza ją...
No po prostu romans wszech czasów.
Jak można się było spodziewać, w końcu dochodzi pomiędzy nimi
do stosunku – bez zabezpieczenia. Oczywiście wbrew protestom
dziewczyny, która nie chce w ten sposób (kwestia, czy to
przypadkiem nie gwałt, w ogóle nie przychodzi jej do głowy). Laura
martwi się, że zajdzie w ciążę, a Massimo na to "spoko,
kiedy spałaś [po porwaniu i podaniu środków nasennych], kazałem
ci wszczepić implant antykoncepcyjny". Ale co się okazuje!
Okłamał ją, zamiast implantu ma wszczepiony nadajnik, żeby mu nie
uciekła, i specjalnie uprawiał z nią seks bez zabezpieczenia, żeby
złapać ją na dziecko...
Khę, to tyle w temacie "nie zrobię nic bez twojej zgody, a już
na pewno cię nie zgwałcę".
*przerwa na rzyg*
Poza tymi wszystkimi obrzydliwościami, książka jest po prostu
opkiem: najwięcej miejsca zajmują opisy strojów bohaterki, jej
makijażu, zakupów i apartamentów, w których mieszka. Akcja jest
szczątkowa i sprowadza się głównie do tego, że bohaterka jedzie
tu, jedzie tam, robi zakupy, mizia się z Massimem albo „doprowadza
go do szału”. To już w „Mistrzu” Michalak przynajmniej coś
się działo, mieliśmy jakąś, nieudolną bo nieudolną, ale próbę
poprowadzenia kryminalnej intrygi... Językowo – również poziom
opka, z najróżniejszymi niezręcznościami (bohaterka „zmarszczyła
oczy”) a nawet ortografami („zwierzęce rządze”). A i tak
najlepsze z tego wszystkiego jest zakończenie: książka urywa się
niemalże w pół zdania – a w każdym razie w połowie dialogu,
tak jakby autorce nagle się odechciało i stwierdziła, że tyle
wystarczy. Serio serio, to nawet nie jest cliffhanger, to wygląda
jak „właśnie pisałam, kiedy zadzwonił telefon”.
Autorce najwyraźniej – co wynika z wywiadu – podobają się
mężczyźni silni i stanowczy, „z jajami” (które w dzisiejszych
czasach wielu facetów, jej zdaniem, odczepiło sobie, żeby wcisnąć
tyłki w legginsy – wtf? – a kobiety znalazły te porzucone jajka
i przyczepiły sobie. Nie wnikam...). Fajnie by było jednakże,
gdyby nauczyła się odróżniać takich od przemocowych buców.
Podpowiedź: nie odróżnia się ich po zawartości portfela.
Promowanie tego czegoś przez Gazetę jest natomiast tym bardziej
szkodliwe, że wzorzec „stalkuje bo kocha” i tak w popkulturze
trzyma się mocno (Zmierzch, Grey, pojawił się nawet w „Ciotce
Zgryzotce” Musierowicz, też w żaden sposób nie potępiony), tu
natomiast oprócz stalkingu dostajemy jeszcze zwykłą, prostą
przemoc: seksualną, fizyczną (szarpanie, ciągnięcie za włosy,
przytrzymywanie) i psychiczną (groźby, szantaż). Kurwa, nie. To
nie jest opowieść o ostrym, gorącym, zakazanym seksie, jak
chciałaby autorka – tak samo jak „Lolita” nie jest opowieścią
o miłości.
(Wisienka na torcie: na Lubimy Czytać jakaś laska ma to dzieło na
półce zatytułowanej "Facet cudo - oddałabym prawą nerkę za
niego".)
Wywiad:
Książka:
6 komentarzy:
autorka powinna przeprowadzić bardziej wnikliwy research, bo większości włoskich gangsterów bliżej z wyglądu do Opałki z "Pitbulla" niż Ala Pacino w "Ojcu chrzestnym".
z wywiadu: "Nie nazwałabym tego przemocą w seksie. Raczej dominacją" - i co tu mądrego napisać? Oby ta pani nie przekonała się w praktyce, czym różni się zgwałcenie od gry erotycznej.
czytam dalej, bo takie głupoty są idealne na piątek. : )
radek
"moja bohaterka jest kobietą spełnioną, która wie, czego chce. Co parę stron wali swojego ukochanego w pysk"
jest coraz lepiej! : D
O qfa! Wybaczcie mój klatchiański, ale już wywiad na gazecie mnie rozwalił, a teraz to zostałam dobita. Co za dno, rzyg i głupota bezbrzeżna!
Chciałam napisać coś konstruktywnego na ten temat. I jeszcze wyżalić się, jak strasznie mnie wkurza, że ludzie łykają tę pseudo-literaturę z uśmiechem.
Zamiast tego podsumuję jednym słowem: obrzydlistwo. Tym jest ta powieść (i wszystkie inne inspirowane Grayem popłuczyny).
Podziwiam, że przeczytałaś. I współczuję.
Autorka recenzji najwyraźniej pokroju feministycznego :) a zapewne dałaby się pokroić za podobną przygodę.
o dokladnie, ze niby bułkę przez bibułkę A ch... goła łapią. najlepiej pas cnoty i że wszystko jest fuj , ble i wogule .
Prześlij komentarz